Ruiny Zboru Ewangelickiego w Jędrzychowie

adres:
Ruiny Zboru Ewangelickiego
woj. dolnośląskie, 59-101 Jędrzychów
2020.08.09
Obrośnięta bujną roślinnością wieża i stojąca tuż za nią na wzniesieniu zrujnowana budowla w Jędrzychowie, gmina Polkowice, przyciągają wzrok każdego, kto wybierze się w te okolice. Całość robi wrażenie ponurego, niedostępnego zamczyska, odgrodzonego od świata murem, strzegącym jego tajemnic.
W zamierzchłych czasach rozciągały się tam bagna i podmokłe, błotne fosy. Teraz, z jednej strony, widać kilka przycupniętych u podnóża wzniesienia budynków, a z drugiej strony rozległe łąki.
Historia tego miejsca jest długa, ciekawa, a przede wszystkim tajemnicza. I pełna nieoczekiwanych zwrotów wydarzeń. Nie ominęły go nawet tragiczne wydarzenia. Najpierw, w 1295 roku, książę głogowski Henryk III wzniósł warowny zamek. Potem, na krótko, posiadłość przekazana została Zygmuntowi Krzysztofowi von Rottenberg. A w 1361 roku Henryk V, książę Żagania, sprzedał zamek razem z Polkowicami i Chobienią. Po raz pierwszy budowla została uszkodzona w 1419 roku, podczas wojny husyckiej. Kolejne zniszczenia przyniosła w XVII wieku wojna trzydziestoletnia. Z różnych przekazów można się dowiedzieć, że po tych wydarzeniach zamek nigdy już nie został odbudowany.
Nowy rozdział zaczyna się w 1744 roku, gdy zrujnowana budowla przeszła razem z dobrami w ręce Chrystiana von Busse. To on na jej gruzach postawił zbór (kościół) ewangelicki. W 1884 roku dobudowano neogotycką, wolno stojącą wieżę - dzwonnicę. Cały kompleks odrestaurowano na początku XX wieku, ale niezbyt długo dane mu było cieszyć się odzyskaną świetnością. Dzieła zniszczenia dokonała druga wojna światowa. Pod jej koniec budowla znów zamieniła się w ruinę i taki obraz możemy oglądać do dziś.
Wiele lat temu rozeszła się wieść, jakoby w podziemiach dawnego zboru, a dokładnie pod jego dzwonnicą, wycofujący się w lutym 1945 roku Niemcy ukryli kilkanaście tajemniczych skrzyń. Co mogło w nich być? Broń? Zrabowane dzieła sztuki? A może mapy ze strategicznymi obiektami wojskowymi w rejonie polkowicko-lubińskim? Co więcej, niektórzy starsi mieszkańcy okolicznych wsi opowiadali, że z tych podziemi prowadzi tunel do jednego z polkowickich kościołów. Po wojnie miał być już zasypany, ale jeszcze długo potem pojawiali się śmiałkowie, którzy próbowali przekonać się na własne oczy, czy tunel rzeczywiście jest.
Nikomu to jednak się nie udało i nigdy nie odnaleziono składu skrzyń. Ale fama pozostała i od czasu do czasu powraca, jak bumerang, podsycając wyobraźnię poszukiwaczy skarbów.
Do nich, niestety, nie należeli ci, którzy odważyli się wejść do ruin zboru i zbezcześcili znajdujące się tam trumny. Bo, jak się okazało, w kryptach pochowana była miejscowa szlachta. Znaleziono szczątki 21 osób. W 1994 r. wszystkie złożono w mogile na dziedzińcu, a w ruinach zostały tylko puste trumny. Wzniesienie ogrodzono i postawiono tablice z zakazem wstępu. Dla bezpieczeństwa i ochrony zbytkowego miejsca.
Jednak wandale niczego nie uszanowali. Wdarli się za ogrodzenie, wyciągnęli trumny z krypty i porozrzucali wokół budowli. Świadkowie wspominali, że przed wejściem do ruin leżały wieka małej, dziecięcej trumienki. A zuchwałość intruzów była tak wielka, że z dwóch dużych trumien zrobili coś przypominającego pochylnię. Po niej można było bez większych problemów wejść do środka dawnego zboru. I oni tam weszli.
Wandale spustoszyli kryptę. Wszędzie walały się trumny, a niektóre z nich były nawet nadpalone. Ślady wskazywały na to, że ktoś stawiał na nich świeczki. A o tym, że "nasi tu byli" świadczyły wymownie puszki po piwie.
Ktoś opowiadał potem, że w ruinach słychać było dziwne, jakby grobowe odgłosy i stukania. Nikt z miejscowych nigdy tego nie potwierdził. Jak mogą, tak strzegą swojego zabytku.
źródło: https://polkowice.naszemiasto.pl/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz